Agnieszka Kępka

2008-10-16, ostatnia aktualizacja 2008-10-16 17:23

Wszyscy, którzy go próbowali, mówili, że to najlepszy miód jaki w życiu jedli - mówi Jacek Tabor z Mazowiecko-Świętokrzyskiego Towarzystwa Ornitologicznego.

Fot. Jacek Tabor Projekt "Bartnictwo – odrodzenie staropolskiej tradycji" realizuje organizacja WWF, Mazowiecko-Świętokrzyskie Towarzystwo-Ornitologiczno i Lasy Państwowe. Rozpoczął się półtora roku temu, wtedy przyjechali do Polski bartnicy z Baszkirii i uczyli naszych przyrodników dziać barcie.

– Ta umiejętność zaginęła u nas jakieś sto lat temu. Dlatego musimy się jej uczyć od nowa – mówi Jacek Tabor. – Chcemy powrócić do tej tradycji, bo przecież kiedyś w Polsce bartnictwo było bardzo rozpowszechnione – dodaje.

Bartnicy z Uralu nauczyli Polaków jak wybrać odpowiednie drzewo, ja się na nie wspiąć, wykuć barć i wreszcie jak założyć hodowlę. A wszystko trzeba było wykonać za pomocą tradycyjnych narzędzi, takich jak te używane przed stu laty. – W Baszkirii używa się trochę innych narzędzi, zwłaszcza liny są inne, ale bartnicy sobie jakoś poradzili – opowiada Tabor.

W lipcu polscy przyrodnicy zorganizowali ekspedycję na Ukrainę i Białoruś. – Doszły nas słuchy, że są tam jeszcze pozostałości bartnictwa – mówi prezes. I faktycznie odnaleziono osoby, które miały styczność z tradycyjnym bartnictwem. – Co prawda hodowali pszczół w kłodach, a nie w barciach, ale mieli jeszcze stare narzędzia, podobne do tych używanych kiedyś w Polsce – relacjonuje Tabor.

Najbardziej jednak uradowało naszych przyrodników spotkanie z Władysławem Suchowieckim, Polakiem z północnej Ukrainy, który ma jeszcze własną barć. – Sosna, w której hoduje pszczoły ma dwieście lat, a samą barć założono jeszcze w XIX wieku. I od tego czasu jest w rodzinie Suchowieckiego – opowiada Tabor.

Wreszcie w tym tygodniu nadszedł długo oczekiwany dzień, do Polski znów przyjechali goście z Uralu i asystowali przy zbiorze. Po ponad stu latach w spalskich lasach zebrano leśny miód. Miodobranie odbyło się w miejscowości Żądłowice. Ale wbrew temu co mogłaby sugerować nazwa, pszczoły były bardzo spokojne. – Najpierw je odymiono, by były lekko otumanione. Później wyciągnięto miód. To był bardzo dobry zbiór, z jednej barci udało się pozyskać cztery kilogramy. Wszyscy, którzy go próbowali, mówili, że to najlepszy miód jaki w życiu jedli. Ma niespotykanie głęboki smak. Taki miód je się zwykle w całości razem z woskiem i pyłkiem – opowiada Tabor.

Bartny miód jest bardzo cenny. – W Moskwie za kilogram płacą 150 euro – twierdzi prezes.

Prace polskich adeptów dobrze ocenił fachowiec z Baszkirii. – Jest bartnikiem od siedmiu pokoleń więc jego opinia jest bardzo ważna. Wskazał nam, co należy jeszcze poprawić. Oczyścił i ocieplił barć – mówi Tabor.

Ale na tym projekt się nie kończy, miód nadal będzie zbierany z barci, a uczestnicy projektu już otrzymują wiele próśb z całej Polski, by podzielili się świeżo nabytymi umiejętnościami.

Źródło: Gazeta Wyborcza Radom

banerruch

Ilość odwiedzin

2836071
DzisiajDzisiaj47
WczorajWczoraj397
TydzieńTydzień47
MiesiącMiesiąc7558